"Wiedziałam, że prawdziwa podróż dokonuje się dopiero tedy, kiedy powracamy i kiedy nasze kolejne dni są w niej tak mocno zanurzone,że pojawia się trwające przez długi czas wrażenie zawieszenia między jednym czasem a drugim, między jedną przestrzenią a drugą."
Michele Lesbre
Powróciłam. I nawet myślałam o nowym poście. Ostatnio przez godzinę(!!!!!!!!!!!!) musiała czekać na mamę galerii handlowej, więc skoczyłam do Coffeeshop Company (jakkolwiek to brzmi), kupiłam caffe latte (właśnie,właśnie, nauczyłam się robić moje własne latte, zdjęcie poniżej) i poczytałam wypożyczoną książkę. Wcześniej krążyłam po bibliotece wojewódzkiej około 45 minut i kompletnie nie miałam pomysłu, co wypożyczyć. Podeszłam do półki z literaturą francuską, złapałam pierwszą lepszą książkę i wypożyczyłam ją. To był strzał w dziesiątkę! "Czerwona sofa ", dzięki niej znów odbyłam cudowną podróż. Autorce (Michele Lesbre) BARDZO DZIĘKUJĘ!
Okładka.
Czerwone trampki przemierzające galerię handlową
Moje własne caffe latte :)
Z "Czerwonej sofy" :
"Budziłam się zwykle bardzo wcześnie, gdy wstawał świt(...)Lubiłam te przebudzenia bez punktów odniesienia, tę subtelną mieszankę snu i rzeczywistości. W przedziale nierówny oddech moich towarzyszy podrózy, nadal uśpionych, potęgował dziwne wrażenie zagubienia, czułam się jednak raczej jak gdyby podrążona w przemożnym letargu, w którym moje ciało wypełniało wypełniało całą swoją przesrzeń, stając się, dzień po dniu, coraz bardziej obecne, coraz bardziej wrażliwe.(...) Szybko dostosowałam się do tego, co zdawało się być normą w tym pociągu, gdzie każdy przywdział całkiem zwyczajne, jak gdyby domowe ubranie.Wpasowaliśmy się w płynący czas. Żadnych zdziwionych spojrzeń na moją piżamę, nawet gdy trzeba było wysiąść na peroc, żeby zrobić zakupy.(...) Pozostawanie wtulonym w łagodne ciepło tego samego ubrania sprawiało szczególną przyjemność."
Czytając, przypomniałam sobie te wszystkie podróże, jak wiele kilometrów przejechałam, jak wiele godzin spędziłam w autokarze i jak wiele już widziałam. A ciągle mi mało!
Gdzieś w Austrii, w okolicach granicy ze Słowenią
Budzące się San Marino
Zwiedzane biegiem, o 6 rano, w półśnie - Carcassonne!
Więcej, więcej podróży ! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz