poniedziałek, kwietnia 22

"Widziałam dziewczynę stała i płakała, w ręku trzymała taniego papierosa..."


Uwielbiam jego miny. Odgadywać znaczenie spojrzeń. Dotyk szorstkich dłoni. Napychanie się jedzeniem niczym chomik.

Buch. Jeden, duży, głęboki. Czuję ten wypełniający mnie spokój w całym brzuchu, płucach. To dobre ćwiczenie na emisję głosu. Czuję całą siebie od środka. Drugi buch.

Słyszę niespokojne ptaki. Co one robią w środku miasta?

I trzeci, i czwarty.

Lubię spoglądać na wyświetlacz telefonu i wiedzieć, że czeka. Że nie napisze pierwszy, bo umowa była inna. To ja powinnam tym razem się odezwać. 

Jeszcze jeden buch.

Oboje leżymy na drewnianej atrapie pomostu wciśniętej w centrum miasta nad sztucznym, brudnym zbiornikiem wodnym. Nie widzę go, ale czuję. Moja głowa swobodnie opadła na jego brzuch. A on tak spokojnie oddycha. Wdech, wydech, wdech, wydech.

Kolejne zaciągnięcie się, i jeszcze jedno, i jeszcze. Popiół spada na moje nogi.

Jest w mojej głowie, w moich dłoniach, we włosach. Otacza mnie ramionami. Mój osobisty schron. 

Łyk zimnej kawy z kubka z reniferem. 

Ogarniająca niepewność, przeklęta niewiedza. Niezdecydowanie.

Ostatni buch i pach. Został tylko popiół, brudny ustnik papierosa, niedopita kawa. I chłód w sercu.

piątek, stycznia 4

Święta, święta... i 2013



2013. Szczęśliwa liczba? Oby. Życzę tego wszystkim. 

Bardzo denerwuje mnie komercyjna pseudo-atmosfera Bożego Narodzenia. Nie to, żebym chciała spędzić ten czas na pokornej modlitwie, ale cały ten szum mnie przytłacza.

Magię świąt poczułam tworząc kartkę pocztową dla pewnej Małej Osóbki, która jest super (:*). Efekt nie był powalający, ale bardzo dziwnie w moim stylu.
  
I jeszcze małe prezenty dla rodziny. Wykonano własnoręcznie :D Co to może być ?


Tegoroczny sylwester był nietypowy. Tak to jest, gdy się go bojkotuje. Choć… tym razem moja zniewaga do tego głupiego święta wyglądała inaczej. Nie zostałam w domu. Nie przespałam go. I nawet nie spędziłam go sama! Towarzyszyła mi najcudowniejsza istota ludzka, jaką znam. :) Kino, wino i cappuccino. I jeszcze trochę trąbek, wstążek i tantetnych czapeczek :) Ha ha. Dziękuję, dziękuję, dziękuję za wspólne oglądanie fajerwerków, odbijających się w oknie starej kamienicy. I za tą całą ucieczkę. 

Postanowienia na nowy rok? Brak. Nigdy tego nie robiłam i raczej nie wejdzie mi to w nawyk. Bo po co? Przecież nie trzeba czekać do 31 grudnia, aby postanowić odmienić swoje życie…