poniedziałek, kwietnia 22

"Widziałam dziewczynę stała i płakała, w ręku trzymała taniego papierosa..."


Uwielbiam jego miny. Odgadywać znaczenie spojrzeń. Dotyk szorstkich dłoni. Napychanie się jedzeniem niczym chomik.

Buch. Jeden, duży, głęboki. Czuję ten wypełniający mnie spokój w całym brzuchu, płucach. To dobre ćwiczenie na emisję głosu. Czuję całą siebie od środka. Drugi buch.

Słyszę niespokojne ptaki. Co one robią w środku miasta?

I trzeci, i czwarty.

Lubię spoglądać na wyświetlacz telefonu i wiedzieć, że czeka. Że nie napisze pierwszy, bo umowa była inna. To ja powinnam tym razem się odezwać. 

Jeszcze jeden buch.

Oboje leżymy na drewnianej atrapie pomostu wciśniętej w centrum miasta nad sztucznym, brudnym zbiornikiem wodnym. Nie widzę go, ale czuję. Moja głowa swobodnie opadła na jego brzuch. A on tak spokojnie oddycha. Wdech, wydech, wdech, wydech.

Kolejne zaciągnięcie się, i jeszcze jedno, i jeszcze. Popiół spada na moje nogi.

Jest w mojej głowie, w moich dłoniach, we włosach. Otacza mnie ramionami. Mój osobisty schron. 

Łyk zimnej kawy z kubka z reniferem. 

Ogarniająca niepewność, przeklęta niewiedza. Niezdecydowanie.

Ostatni buch i pach. Został tylko popiół, brudny ustnik papierosa, niedopita kawa. I chłód w sercu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz