czwartek, listopada 29

I'm an ugly brunette

Kieślowski dobry na wszystko. Zawsze. Urodzona w 1972 roku. Dziś ma 40 lat. Kim jest? 


Nie ogarniam, Jezus Maria,
Nie ogarniam, nie
Zamiast głowy wieża ciśnień
Zamiast jednej głowy – dwie
Nie ogarniam Jezus Maria,
Nie ogarniam, nie
Ściana płaczu, ściana śmiechu
 Zamiast jednej ściany – dwie

It's definitely not not my day. It's definitely not not my month. And definitely not not my year. Maybe not my life? 

Bla, bla, bla... życie płynie a ja z nim...  

Mam nadzieję, że jutro przyniesie nowe, nieznane, lepsze. 

Wrocław, again and again


8-11.11.2012
W ramach odskoczni od życia podskoczyłam sobie do Wrocławia. Hura! 8.11.12, w czwatek wieczorową porą znalazłam się na miejscu. 

Piątek poświęciłam całkowicie sobie. Obudziła mnie muzyka, za oknem rozbrzmiewał dźwięk trąbek.szkoda tak pięknego dnia. Ledwo wstałam z łóżka (a raczej zwlekłam się) a hałasy z dworu od razu ucichły. 


Idąc chodnikiem mijałam ludzi idących pośpiesznym krokiem. Wrocławianie. Próbowałam odgadnąć czy mieszkają tu od urodzenia czy może przyjechali na studia, do pracy lub podązając za miłością. I tak młoda dziewczyna w zielonym płaszczyku i ogromną czarną teczką stała się dla mnie studentką  z ogromnym talentem, pochodzącą z małego miasteczka. Pan w średnim wieku, troszkę siwy, troszkę brunet, biegł w dal spoglądając na zegarek. Zapewne to nowoczesny przedsiębiorca, którego Wrocław skusił otwartym rynkiem pracy. Minął on starszą panią siedzącą na ławeczce. Nie zwrócił na nią uwagi, ona zaś obserwowała ruchy jego ciała. Wokół niej gromadziły się gołębie, coraz więcej i więcej. Przylatywały niczym na obradyjną" okruchami bułki i podpatrywała ich wyczyny dokładnie takim wzrokiem jakim wcześniej obdarzyła mężczyznę. Jej twarz pełna była zmarszczek, ale szeroki uśmiech to niwelował. Siedziała na ławce swobodnie, bezpiecznie, jakby była tu od zawsze. Rodowita Wrocławianka. 

Postanowiłam odwiedzić Panoramę Racławicką. To śmieszne, byłam we Wrocławiu już sto razy, często spacerowałam nieopodal jej i nigdy nie zdecydowałam się sprawdzić, co kryje za sobą ta słynna atrakcja miasta. Niesamowita! Zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Naprawdę podziwiam.

Pobiegłam na drugą stronę ulicy i wparowałam prosto do Muzeum Narodowego. Heh... te stare budynki, olbrzymie drzwi wejściowe i zapach... Tak, to do mnie przemawia. To są chwile tylko dla mnie. Oglądałam wszystko z olbrzymim zaciekawieniem, jak zawsze. Wszystko z czterech stron obchodziłam, wąchała, chciałam dotknąć, ale powstrzymywał mnie wzrok czujnych pilnujących pań. Zawsze w muzeach brakuje mi bodźców dotyku. Fizyczność tak wiele daje, tyle odczuć. Ale historii nie da się dotknąć. Nietety średniowieczna sztuka dolnośląska nie przemówiła do mnie. Ale nowe doświadczenia zawsze mogą się przydać. Na wystawach stałych skupiłam się na palcach. Nie wiem czemu. Namalowane dłonie oglądałam pod każdym kątem, rzeźbione stopy podchodziła od góry, dołu, z prawej strony i lewej. Są świetne! Tak dokładne. Zazwyczaj, gdy nie podobały mi się te fragmenty - cała praca była do bani. Muzeum Narodowe zaoferowało mi również wystawę czasową "Eugeniusz Geppert - wystawa retrospektywna". Dużo koni i portetów, to oczywiste. Jedna praca rozbawiła mnie do łez. W zasadzie to sytuacja, której doświadczyłam. Obraz, którego tytuł najprawdobodobniej brzmiał "Portet malarki" : pani w średnim wieku, krótkie, siwe włosy, do czarnych spodni dorzucony luźny, turkusowy sweterek. Ręce zaplotła z przodu, stoi pewnie i myśli. Patrzy prosto na swojego widza. Myśli, zastanawia się, obserwuje. I nagle wybuchęłam śmiechem. Niczym moje odbicie 30 lat później. Zbliżając się do obrazu zastygłam w identycznej pozie, moje ubranie było dokładnie tak samo skomponowane. Tak, to ja za 30 lat. 

Zanim się obejrzałam, było już popołudnie. Spędziłam je z A., która to wybrała studia właśnie tam. Wieczór należał do mojej Siostry.

Sobotę rozpoczęłam lodowiskiem, zakończyłam kinem. Fajnie, że Helios na ul.Kazimierza Wielkiego tak się zmienił. Kino Nowe Horyzonty ma genialny repertuar, a i wnętrze stało się bardziej stylowe. Nabrało klimatu(http://www.kinonh.pl/). Postanowiła sprawdzić co ten Haneke wymyślił. "Miłość" to poruszający film, bardzo. Mój ukochany Jean-Louis Trintignant nie zawiódł. Ale na pewno nie jest to film na sobotni, wesoły wieczór. 

W niedziele czekała mnie samotna podróż pociągiem. Lubię ten stan : trochę na jawie, trochę we śnie, w tle stukot kół pociągu o złącza torów, nagłe hałasy mijającego pociągu, zmieniające się krajobrazy i ludzie - zawsze inni, ciekawi, nowi. 

Na dworcu we Wrocławiu słynna walizka. Tym razem mój wzrok przyciągnął ta "naklejka"
W podróży towarzyszyło mi Słońce. Fajnie się z nim bawiłam.

Kiwi pod głową, słuchawki na uszach, oooojjj kima. :)

środa, listopada 28

Mój Berlin

16-30.09.2012
Dawno, dawno temu stwierdziłam, że ucieknę. Zapytaj mnie "gdzie?" a odpowiem Ci "nie wiem". Gdziekolwiek. Padło na Berlin i projekt "Dreams in wasted city". 16.09.2012 - nocna podróż na linii Warszawa - Berlin : START! I zaczęło się... 20 ludzi z różnych państw ma stworzyć teatr.
Kreuzberg - dawniej obrzeża Berlina, dziś jedna z jego dzielnic. W latach 90 serce kultury alternatywnej, miejsce spotkań artystów. Dziś - zlepek wielu kultur.
Dwa tygodnie z (początkowo) obcymi mi ludźmi zmieniło w pewnym stopniu moje życie. Wszystko to zostanie w moim sercu, a może kiedyś opowiem to tutaj, przepisze własne myśli i pójdę dalej. Teraz trzeba iść do przodu.

Było pięknie.