czwartek, maja 31

Wroclove! , czyli podróż "kiwi i przed siebie":P

Welcome Miasto moich Marzeń! :)
Welcome AGAIN! :)
Relacji na żywo nie będzie.

Wrócę - napiszę.

Niech moc będzie z Wami, którzy pozostajecie w cuuuuuudonym mieście Kielce. 

Oby tylko pogoda nie była aż tak zła jak zapowiadają.

poniedziałek, maja 21

No tak, trochę mnie tu nie było.

"Wiedziałam, że prawdziwa podróż dokonuje się dopiero tedy, kiedy powracamy i kiedy nasze kolejne dni są w niej tak mocno zanurzone,że pojawia się trwające przez długi czas wrażenie zawieszenia między jednym czasem a drugim, między jedną przestrzenią a drugą."
Michele Lesbre

Powróciłam. I nawet myślałam o nowym poście. Ostatnio przez godzinę(!!!!!!!!!!!!) musiała czekać na mamę galerii handlowej, więc skoczyłam do Coffeeshop Company (jakkolwiek to brzmi), kupiłam caffe latte (właśnie,właśnie, nauczyłam się robić moje własne latte, zdjęcie poniżej) i poczytałam wypożyczoną książkę. Wcześniej krążyłam po bibliotece wojewódzkiej około 45 minut i kompletnie nie miałam pomysłu, co wypożyczyć. Podeszłam do półki z literaturą francuską, złapałam pierwszą lepszą książkę i wypożyczyłam ją. To był strzał w dziesiątkę! "Czerwona sofa ", dzięki niej znów odbyłam cudowną podróż. Autorce (Michele Lesbre) BARDZO DZIĘKUJĘ!

Okładka.


Czerwone trampki przemierzające galerię handlową

Moje własne caffe latte :)


Z "Czerwonej sofy" :
"Budziłam się zwykle bardzo wcześnie, gdy wstawał świt(...)Lubiłam te przebudzenia bez punktów odniesienia, tę subtelną mieszankę snu i rzeczywistości. W przedziale nierówny oddech moich towarzyszy podrózy, nadal uśpionych, potęgował dziwne wrażenie zagubienia, czułam się jednak raczej jak gdyby podrążona w przemożnym letargu, w którym moje ciało wypełniało wypełniało całą swoją przesrzeń, stając się, dzień po dniu, coraz bardziej obecne, coraz bardziej wrażliwe.(...) Szybko dostosowałam się do tego, co zdawało się być normą w tym pociągu, gdzie każdy przywdział całkiem zwyczajne, jak gdyby domowe ubranie.Wpasowaliśmy się w płynący czas. Żadnych zdziwionych spojrzeń na moją piżamę, nawet gdy trzeba było wysiąść na peroc, żeby zrobić zakupy.(...) Pozostawanie wtulonym w łagodne ciepło tego samego ubrania sprawiało szczególną przyjemność."

Czytając, przypomniałam sobie te wszystkie podróże, jak wiele kilometrów przejechałam, jak wiele godzin spędziłam w autokarze i jak wiele już widziałam. A ciągle mi mało!

Gdzieś w Austrii, w okolicach granicy ze Słowenią

Budzące się San Marino

Zwiedzane biegiem, o 6 rano, w półśnie - Carcassonne!



Więcej, więcej podróży ! :)

czwartek, maja 17

 "Tegoroczna matura jest strasznie DZIWNA"
Alina

Jakie to DZIWNE. Już po wszystkim. Coś o czym mówiono od trzech lat. Minęło. Wreszcie można oddychać spokojnie! :)
Z pozdrowieniami dla wszystkich maturzystów! :*

P.S. Pierwszy cel osiągnięty: 
              angielski ustny : 30/30
               polski ustny :20/20



poniedziałek, maja 14

Już, już prawie...

Najważniejsze za mną. WOS, i angielski rozszerzony, i polski rozszerzony i wszystkie pisemne. Jeszcze jedynie wtorek. Jak było? Źle, ale wszystko, co już minęło staje się proste. A do wyników(ok. 30 czerwca) mam jeszcze dużo czasu, więc na razie mogę szaleć :)



Dodaje jedno z moich pierwszych zdjęć by Leopold Nikodem. 



Dość smutne. Deszczowe. Podobne do mnie.

poniedziałek, maja 7


Dylematy

Stoi i patrzy na swoje nagie, lustrzane odbicie. Na fotelu leży bielizna, wśród niej para majtek. Pierwsze – seksowne, koronkowe stringi, drugie – babcine majtasy z wizerunkiem biedronki. Dylemat.
„Jeśli dziś odnajdę miłość mojego życia, jeśli przypadkiem upadnie mi rękawiczka wprost pod jego nogi, a gdy oboje schylimy się by ją podnieść – nasze ręce się połączą ? Wtedy spojrzę mu głęboko w oczy i na ich dnie znajdę pytanie „wyjdziesz za mnie?”. Może nawet nie będzie go interesował mój wiek i waga ? Boże, ideał! W Starbucks’ie, patrząc na jego namiętne usta, wysłucham spokojnie, czym się zajmuje i jakie są jego pasje. Później powiem coś o sobie, w końcu stanie się. Pocałuje. Krótkie pytanie: u mnie czy u Ciebie? No przecież po to zawsze w torebce noszę szczoteczkę do zębów. I co wtedy? Podczas gorącej gry wstępnej wybranek mojego życia ujrzy wielką, czerwoną biedronkę? NIE, NIE, NIE! Nie mogę na to pozwolić!”
Bez wahania zakłada koronkową bieliznę: stanik i stringi – komplet z Triumph’a za 250 zł. Promienie wschodzącego słońca wpadają przez okno i, mimo mrozu, zdaje się być upalnie. Czarne rajstopy idealnie pasują do czerwonej, obcisłej sukienki. Nagła chwila zawahania…
„Moment! Przecież jeśli to będzie facet mojego życia, to nie od razu pójdziemy do łóżka. Będziemy tradycyjni. Oczywiście nie będziemy czekać do ślubu, ale choć jeden dzień się powstrzymamy. Kawa, wymiana numerów i każdy w swoją stronę (na razie). Na kolejne spotkanie założę to niewygodne cudo. Dziś biedronkowe majty! Na litość boską, przecież przez 3 godziny muszę siedzieć na spotkaniu z szefem…”
Szybkim ruchem zdejmuje rajstopy i trach! Podarte. I co teraz? Założyć jeansy i pierwszą, lepszą koszulę, czy poświęcić 10 minut na szukanie w szafie nowej pary rajstop? Z głośników rozprzestrzenia się energiczne „…you’ve got the love I need to see me through…” Decyzja podjęta – biegnie do szafy.
” W sumie to może być dość śmieszne połączenie – czerwona biedronka, czerwona sukienka… Niech będzie.”
Chwila namysłu i…
„To tylko 3 godziny, wytrzymam.”
Koronkę przykrywa czarny nylon. Sukienka idealnie podkreśla jej zgrabną sylwetkę. Włosy uwięzione w przestrzeni wałków odzyskują swoją wolność. Gęste, identyczne loki opadają pojedynczo na ramiona. Tusz do rzęs, w kosmetyczce są dwa rodzaje: brązowy na co dzień i czarny na specjalne okazje. Przypadkowo w ręce wpada jej ten drugi. Jest to pokusa…
„A może by tak…? Nie! Idę tylko do pracy.”
Już po chwili dzień można zaliczyć do tych „specjalnych okazji”. Do tego czerwona szminka, niby przypadkiem wpadająca w dłonie – lśni na jej ustach. I perfumy. No. 5 – Chanel. Pasuje.
W trakcie chwili milion myśli.
„Ja go nie potrzebuje. Facet to tylko kłopot! Mam już 30 lat, niby chciałabym założyć rodzinę, a zegar biologiczny tyka, ale nie. Nawet o tym nie myśl! Mało przeżyłaś? Nawet gdyby trafił się taki… hm… idealny, to nie daj się zwieść pozorom! Wykorzysta Cię i zostawi. W dzisiejszym świecie nie ma miejsca na sentymenty czy jakąś tam miłość. Absolutnie wybij to sobie z głowy! Jesteś piękna dla siebie i dla własnej satysfakcji.”
Szybka kawa i w kierunku drzwi. Buty!
„Obcasy czy płaskie? Płaskie. Dziś mam dużo bieganie, musi być wygodnie. O tak, komfort to podstawa. Ale do takiej sukienki… byłoby bardziej kobieco… Nie! Komfort!”
A obcasy jakby same układają się na stopach.
„Pamiętaj! Piękna dla siebie, jesteś silną, samodzielną, nowoczesną singielką.”
 Musi jeszcze wyłączyć radio i biec do pracy. Z głośników płynie sugestia „I’ve got all my life to live (…) I will survive!”
Wybiega z domu w pośpiechu zakładając płaszcz. Z rąk wypada jej rękawiczka, a wiatr niesie ją prosto pod nogi faceta w garniturze. Schylają się obydwoje, by ją podnieść, a ich ręce się splatają…

niedziela, maja 6

Jestem chora. Zdiagnozowałam u siebie Syndrom Maturzysty.
Objawy:
*długotrwała senność
*nocna bezsenność
*ciągłe uczucie głodu
*bóle brzucha po zjedzeniu czegokolwiek
*robienie wszystkiego z wykluczeniem nauki
*bezustanne wędrowanie po świecie marzeń
*świadomość nadchodzących dłuuuuuuuuuugich wakacji
*nieświadomość trwających matur
*alergia na słowa tj.: "matura", "studia", "kierunek", "co dalej?", "zdecyduj się", "jak to nie wiesz?" itp.
*ogólny stan "wali mnie to"



Dla poprawienia humoru - piosenka, która dziś cały czas za mną chodzi :)


FRI

Pozwolę sobie zacytować z Fajnego Radia Inernetowego:
"Mów, co uważasz, ale uważaj, jak mówisz! Nowa audycja w Fajnym Radiu Internetowym. Natalia i Alina wraz z naszym ekspertem dr Marzeną Marczewską z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach rozwiewają wszelkie językowe wątpliwości. Słuchajcie we wtorki i piątki o godzinie 11.00 i 17.00"

+ zajawka:)




Alinko! Doczekałyśmy się!


Zawsze pamiętaj : trampki na nogi, kapelusz na głowę, uśmiech na twarz i odważnie marsz przez życie :)




Projekt zaczęty w grudniu doszedł do skutku. Dzięki Asi Majewskiej - mamy własną (małą, ale własną) audycję! Czy nie jest to piękne?



www.fri.net.pl

(: na na na na na na na na na na na na na na na :)


piątek, maja 4

A jednak ziomek z Kielc i umarły sto lat temu

"Nie ma odwagi i nie ma lęku.
Jest tylko świadomość i nieświadomość. 
Świadomość to lęk, nieświadomość to odwaga."
Alberto Moravia



Tadeuszu Borowski, wiedz, że I hate you!
Całą noc mnie straszyłeś. Nadal przed oczami mam Twoją podobiznę.


Ten Twój uśmieszek prawie mnie dziś do ataku serca doprowadził.

Cały poranek śpiewałam :
Hura, hura!
Dzisiaj matura, hej
Marynara i fryzura,
hura, hura!

"Marynary" nie było, tylko nowa, piękna sukienka (samozachwyt :)).
Przejdźmy do rzeczy. Do momentu zobaczenia hali pełnej czarno-białych ludzi i komisji tuż naprzeciwko, nie czułam stresu. Gdy otworzyłam arkusz i ujrzałam ziomka z Kielc (czyt. Żeromski) i umarłego sto lat temu (czyt. Prus) - ucieszyłam się. Gdy udało mi się odczytać temat w całości zaczęłam się śmiać. Aż pani Romańska się spojrzała, uśmiechnęła. Przecież rok temu pisałam o Izabeli Łęckiej na olimpiadę ! Aaaaaaaaaaaa! Czad! Do tego tekst o Wikipedii (pierwsza reakcja : wtf?), będzie ok. Jednak, gdy wyszłam i połknęłam trochę niematuralnego powietrza to doszłam do wniosku, że nie wiem.



Jestem padnięta. Chyba wszystkie moje tkanki właśnie umierają.



"Kto nie ma odwagi do marzeń, nie będzie miał siły do walki."
André Malraux

czwartek, maja 3

C'est une chanson…


-Żona mnie nie kocha. Zdradza od 15 lat. W każdy wtorek pod pretekstem kosmetyczki spotyka się z moim przyjacielem z lat dzieciństwa.
-A dzieci? Macie dzieci?
-Zawsze mówiła, że jest jeszcze zbyt wcześnie.
Zamyślił się i po chwili dodał półtonem, niby do niej, niby w przestrzeń – zbyt wcześnie… teraz już zbyt późno.
Jego oczy patrzyły pusto, chłodno w niewidoczny punkt na suficie. Diagnoza była prosta - zmęczony życiem.
-Zawsze byłem kujonem. Uczyłem się dużo, stawiałem sobie wysokie wymagania, zresztą w domu też tego ode mnie wymagano. Gdy w liceum poznałem prawdziwe życie, byłem zaskoczony. I na tej płaszczyźnie wysoko mierzyłem. Gdy zobaczyłem ją pierwszy raz, miała bursztynowe włosy, a w nich wpięty sztuczny, czerwony kwiat. To była rewolucja modowa. Wówczas, na tamtej imprezie, postanowiłem, że będzie moją żoną.
- Pamiętasz, co miała na sobie?
- Pamiętam czarne rajstopy. Choć wieczorem i tak została jedynie z kwiatem we włosach.
Mówił , jakby relacjonował oglądany film. Sprawiał wrażenie nieszczęśliwego i szczęśliwego jednocześnie. Na jego ponurej, smutnej twarzy, malował się uśmiech. Zaciągnął się papierosem, westchnął, po czym śmiech wypełnił cały pokój. To on rozpoczął głupawy rechot, ona dołączyła. Wypuszczał dym tytoniowy jednocześnie ustami i nosem. Twarze obojga zarumieniły się. Przez okno wpadały popołudniowe promienie słoneczne.
- Miałem kiedyś kanarka. Piękny, żółty ptak. Na imię miał Kuba. Ptaki to dowód na to, że Bóg istnieje. Są wolne, nawet gdy są w klatce. To wolność serca, tego malutkiego organu tych malutkich stworzonek. Co dzień rano wznoszą pieśń, ciesząc się, że istnieją. One brzmią inaczej, gdy są szczęśliwe, zupełnie inaczej, gdy płaczą. Rankiem zawsze był szczęśliwy. Klatkę ustawiłem przy wschodnim oknie. Najlepsza miejscówka, aby…
- Kuba nie żyje?
- Nie żyje.
- Bo?
- Umarł.
Zapadła cisza.
- Spalił się. Pieczony kanarek. Śmieszne, co nie?
- A tak serio?
- Serio! Jak Żyd w czasie wojny, spłonął. Był pożar. Miałem wtedy 12 lat. Jedyne, co uratowaliśmy z rodzicami to pierścionek prababci, pies i lampka nocna.
- Miałeś psa?
- Nigdy go nie znosiłem. Azor – owczarek niemiecki, dumny i agresywny. Agresywny do mnie. Kiedyś nawet…
On mówił, a ona słuchała. Nie zwracała uwagi na słowa, jedynie na brzmienie. Ton głosu był spokojny, pozbawiony emocji, życzliwy. Czuła się paradoksalnie ustatkowana i doceniona. Uśmiechnęła się tak, by nie zauważył.
- …głupi to był pies. Za to uratowana lampka nocna była fajna. Miała zielony abażur. Gdy była zapalona, można było poczuć się jak w lesie. Pierścionkiem prababci oświadczyłem się żonie. Nosiła go dwa tygodnie, później rzuciła go w kąt. Moda szybko się zmienia. Noszę go od 5 lat w kieszenie. Czeka, aby…
- C'est une chanson… – przerwała mu delikatnie nucąc.
- …qui nous ressemble… – śpiewali razem, a słońce raziło ich w oczy.
Patrzył na nią z podziwem, ale i z pożądaniem. Czuł się ważny. Uwielbiał ją rozśmieszać.
- …toi, tu m'aimais …
Wzięła do ręki papierosa i żółtą zapalniczkę z wizerunkiem królika Bugs’a. Zapaliła. Zaciągnęła się. Jej usta formowały zgrabne kółeczka z dymu.
- …et je t'aimais.
Patrzył w jej oczy i pomyślał, że Bóg jest okropnym Stwórcą. Stworzył czas, którego nie da się zmienić. Zwątpił też w ludzi. Nie zwątpił w cały świat, bo to ona była jego całym światem. Nie wierzył w resztę istnienia. Mimo to stawał się szczęśliwszy. Wyjął z kieszeni spodni, leżących na podłodze, pierścionek.
- Et nous vivions…
Spojrzała mu prosto w oczy i wiedziała, że wszystko będzie dobrze, że się ułoży. Choć nie miała wątpliwości, że to tylko chwila, drobny epizod, była pewna, że to wszystko zmieni. To już ją zmieniło. Zobaczyła w jego dłoniach pierścionek.
- …tous deux ensemble
Czuł, że to niemoralnie. Że tak nie powinno być. Przecież studentka pierwszego roku psychologii nie powinna leczyć lekarza z 15-letnim stażem. Wsunął na jej palec pierścionek. Owinął swoje nagie ciało jeszcze jedna warstwą białego prześcieradła, które pachniało proszkiem do prania, wiatrem i miłością. Zaciągnął się podanym papierosem raz jeszcze i zapatrzył znów w niewidoczny punkt na suficie.
- …toi qui m'aimais…
Czuła się cudownie i niezwykle kobieco, mimo iż jej kochanek mógłby być jej ojcem. W tej chwili nie liczyło się nic. Zobaczyła pierścionek na palcu. Podała mu niedopalonego papierosa i wstała z pośpiechem. Ubrana w sukienkę, czarne rajstopy i buty na obcasie, ucałowała go i wybiegła. Biegła pośpiesznie, by zdążyć na wykład. Mimo, iż w kąciku oka pojawiła się maleńka łza – nie okazała emocji. Wiedziała, że było to ich ostatnie spotkanie.
- …moi qui t'aimais - zanucili już osobno.
Oboje wiedzieli, że już dla siebie nie będą istnieć.

środa, maja 2

I'm comin' up so you better get this party started...

Jestem dorosła. Trzeba to powiedzieć. Blog zostaje oficjalnie otwarty! 



A zwieńczeniem mojego niedorosłego życia będzie matura. Tak, tak. To nudne i popularne, ale : Get this party started on a Friday morning! Woooooohooooooooo! :):):):):)


Nie wiem dlaczego się tak cieszę, prawdopodobnie jest to wynik przedawkowania środków uspakajających, choć na ulotce nic o tym nie było. Cały czas chodzi za mną piosenka, której perfidnie użył Łukasz z FRI do "audycji maturalnej" :
Farben Lehre - Matura


Relacje z tej imprezy już wkrótce. Harmonogram poniżej:


04.05.2012r. - Werterowskie cierpienia, nie-boska komedia nad niemnem, wesele chłopów, proces ludzi bezdomnych i totalny lament świętokrzyski!
07.05.2012r. - powtórka z rozrywki 
08.05.2012r. - trochę logiki i człowiek się gubi, czyli jeśli rzucę sześcienną kostką dwa razy,to jakie jest prawdopodobieństwa, że w obu rzutach wypadnie liczba parzysta
09.05.2012r. - oko w oko z "do you speak English?"
10.05.2012r. - wycieńczenie fizyczne, przeciążenie psychiczne, czytaj: daw egzaminy during one day!
11.05.2012r. - na podstawie Międzynarodowego Paktu Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych z roku 1968 mam prawo do nauki i je wykorzystuje, co nie oznacza, że zdam maturę z WOSu (aaaaaaaa!)
15.05.2012r. - oko w oko z zombie cz.2 - to jaki ten świat jest w reklamach, hę?


Pozdrawiam!