piątek, kwietnia 4

Badyl

Przez ostatnie dwa lata prawie całą moją miłość przelewałam na drzewko. Moje najukochańsze drzewko mandarynkowe, z którego cieszyłam się jak małe dziecko z zabawki. Często do niego mówiłam, nawet bardzo. Często widziało moje łzy, często moje durne wygłupy. Na blogu cieszyłam się ze zbiorów. Wszystko wyglądało naprawdę dobrze.

Pół roku temu zostawiłam mandarynkę na 10 dni pod opieką sąsiadki. Drzewko umarło. Opiekunka drzewka mocno przesadziła z odżywką. Drzewko umarło. Moja ukochana mandarynka umarła.

Początkowo zaczęło zrzucać liście, próbowałam je ratować wszelkimi internetowymi sposobami. Zaczęło robić się poważnie, gdy zostało mu 5 liści. Z łzami w oczach patrzyłam jak gubi każdy z nich.

Od ponad miesiąca stoi na parapecie suchy badyl wbity w doniczkę. Patrzy ostatkiem sił na wiosenne promienie słoneczne i płacze. Płacze, a ja razem z nim.

Straciłam przyjaciela i jest mi BARDZO, bardzo przykro. Moja mandarynka, moje drzewko...

Jak ja mam Cię porzucić?

1 komentarz:

  1. Zamknij oczy i wyjdź z domu, niech Twoje nogi spokojnie i delikatnie poprowadzą Cię do agrocentrum na Paderewskiego, kiedy już tam będziesz obejrzyj wszystkie mandarynkowe drzewka i wybierz to, które na Ciebie czeka, wróć do domu, zamknij oczy i po cichutku zamień roślinki (ale nie przyglądaj się temu, bo to może boleć, tak jak widok głębokiej przepaści), otwórz oczy i pomyśl "o moje drzewko ocalało!" :) moi rodzice podmieniali mi chomiki, okazało się że miałam więcej niż jednego, a ja cały czas myślałam że to był jeden. Może Ty nigdy się nie dowiesz, że to nie Ta mandarynka?

    OdpowiedzUsuń